Sieci telekomunikacyjne huczą w reklamach o nielimitowanych rozmowach, smsach i internecie. Zwykły zjadacz chleba, który nie ma zielonego pojęcia o tym, co oznaczają się wspaniałe frazesy z reklam, domniemywa, że oznacza to korzystanie ze wszystkich możliwości operatora kompletnie za friko. No, nie do końca za friko, ale w ramach abonamentu, którego płaci nie wcale nie tak mało. I tak na przykład przyjrzę się dzisiaj ofercie jednej z najpopularniejszych sieci komunikacyjnych w Polsce, która głośno krzyczy z bilbordów o LTE Unlimited, czyli internecie bez limitów. Co to tak naprawdę oznacza? Czy umowy z taką ofertą posiadają jakieś haczyki i ukryte koszty? Jak się ma oferta podstawowa nielimitowanego internetu LTE na przykład do tego, że za rzeczywiste braki limitów można dopłacić do podstawowej oferty kolejne 20 złotych? Na dobrą sprawę podczas wybrania oferty z faktycznym, rzeczywistym nielimitowanych internetem 4G LTE, czyli płaceniu abonamentu w granicach 50 złotych, poprzeczka, przy której transfer danych spada do minimum, jest bardzo wysoka. W regulaminie oferty widnieje wysokość 100 GB pobierania danych, a więc na dobrą sprawę bardzo wysoki pułap, do którego większość użytkowników sieci nawet nie sięgnie. Chodzi głównie o bardzo intensywne korzystanie z sieci w godzinach internetowego szczytu, kiedy sieci grozi przeciążenie. Dla operatora jest to zabezpieczenie właśnie przed przeciążeniem sieci, a także zapchaniu infrastruktury. Warto również nadmienić, że internet nielimitowany w LTE działa tylko wtedy, kiedy mamy zasięg LTE.