Handel przez internet to już zupełna norma, a sklep, który nie istnieje w sieci nie istnieje w ogóle. Chętnie kupujemy za pośrednictwem internetu, sprzedajemy, a także... wymieniamy się. W wyniku takiej zamiany możemy stracić, lub bardzo dużo zyskać. Ostatnio świat okrążyła wiadomość o kanadyjskim blogerze, który zamienił zwykły spinacz biurowy na... dom! Mowa tutaj o Kylie MacDonaldzie, dla którego wymienianie się z innymi ludźmi było celem samym w sobie. Z pewnością nie spodziewał się, że w ciągu roku "dorobi się" domu jednorodzinnego. Rok 2012 nie był dla Kylie zbyt łaskawy. Stracił pracę, a rachunki za mieszkanie systematycznie zapełniały skrzynkę na listy. Chłopak zdecydował jednak, że nie będzie szukał pracy, ale rozpocznie pewien eksperyment, do którego wykorzystał czerwony spinacz biurowy wyjęty z własnego CV. Ów spinacz był pierwszym elementem w niemal rocznej wymianie barterowej. Cała "gra" polegała na tym, aby posiadaną rzecz zamienić na coś większego, lepszego, droższego. Kylie wspomina, że w dzieciństwie bawił się z kolegami w dość podobną zabawę. Cała gra polegała na tym, aby odwiedzić sąsiadów i spróbować nakłonić ich na korzystną wymianę. Wygrywał ten z nich, który wykazał się lepszą siłą przekonywania i wrócił do paczki z najciekawszym przedmiotem. Kylie zastosował tę grę w prawdziwym, dorosłym życiu i postanowił swój plan nieco rozszerzyć. Umieścił w internecie ogłoszenie, w którym proponował wymianę spinacza na coś innego. Dzięki temu już w krótkim czasie stał się posiadaczem... długopisu z rybką. W ten sposób maszyna ruszyła z miejsca. Długopis bardzo szybko wymienił na piękny, oryginalny uchwyt do szafy. Ten zaś wymienił na przenośnego grilla ogrodowego, a ten na czerwony generator, który z kolei wymienił na reklamę browaru i beczkę złocistego trunku. Wszystkie wymiany odbywały się osobiście, zatem Kylie nierzadko musiał odbywać długie podróże. Dzięki temu odwiedził miejsca, do których nigdy by nie zawitał, a także nawiązał nowe znajomości i przyjaźnie. I tak, beczkę piwa zamienił na skuter, a potem przyszła kolej na vana, wycieczkę do Yakut, spotkanie z Alice Cooperem, śnieżną szklaną kulę (tak, to prawda!), rolę w filmie, aż w końcu dom w Kipling ufundowany przez Radę Miasta. Kylie jednak nie zgodził się na przyjęcie go i pozostał we własnej miejscowości. "Chciałem tylko udowodnić, że system wymiany jest dużo ciekawszy i zabawniejszy, niż zwykłe kupowanie za pomocą katy. To było cenne doświadczenie". Gratulujemy kreatywności i samozaparcia :)